czwartek, 28 stycznia 2016

Rozdział 1

Rozdziały są krótkie, ale dzięki temu będą pojawiać się częściej.
BARDZO POLECAM zespół o którym jest mowa w rozdziale - Kings of leon. Jest duża szansa, że
część z was ten zespół kojarzy. Mimo tego i tak go polecam :D
Tymczasem zapraszam do czytania!
 
Rozdział 1
Weszłam do mieszkania przyjaciółki. Zaczęła piszczeć i objęła mnie.
-Lena! - wypowiedziała moje imię tak, jakby musiała je zasmakować.
-Ale mi ciebie brakowało - powiedziałam. Wtuliłam się w nią. Pachniała duszonymi kwiatami, jak zawsze. Z odtwarzacza leciała moja ulubiona piosenka - Beautiful War - nagrana przez Kings of leon. Weszłam za nią do jej pokoju.
-Nie widziałam cię z pół roku! Jak badania? Wszystko w porządku? - spytała z troską.
Spuściłam wzrok i położyłam plecak na kanapie. Łzy napływały mi do oczu.
-Nie mogę już grać - powiedziałam.
Gdy na nią spojrzałam, wiedziałam, że nie muszę nic więcej mówić na ten temat, a ona też nic nie powie. Przetarłam oczy. Uśmiechnęłam się i zaczęłam mówić.
-Szukałam jakiegoś zajęcia, zapisałam się na śpiew. Okazało się, że jestem w tym całkiem dobra - teraz już się śmiałam. Lili też. Po chwili nastała cisza.
Czułam się niezręcznie.
Obejrzałam pokój. Zniknęły różowe kucyki, a ściany nie były już fioletowe, tylko białe. Po jej pokoju też było widać, że zaczynamy dorastać. Zostawiła tylko jednego misia; prezent świąteczny ode mnie. Nie potrafiłam przestać się uśmiechać. Niezręczność minęła.
-Co u ciebie? - spytałam.
-Oj, dużo się działo. Zdobyłam mistrzostwo w szermierce!
-Na prawdę? Jestem z ciebie taka dumna! - powiedziałam. Mimo tego, że na prawdę byłam z niej bardzo dumna, zżerała mnie zazdrość - nie byłam mniej ludzka niż inni.
Wyszczerzyła zęby w uśmiechu i podała mi zdjęcie. Była na nim z jakimś chłopakiem, który właśnie odgarniał jej bujne, brązowe loki z twarzy. On miał rude włosy i piegi na całej twarzy. Oboje trzymali złote medale w zębach i byli szczęśliwi. Białe stroje do szermierki wyróżniały się na tle ciemnej ściany, pod ich stopami stały dwa puchary.
-To mój chłopak - jej policzki się zaczerwieniły. - Jesteśmy ze sobą od czterech miesięcy.
Spojrzałam na nią i wypełniła mnie ogromna radość. Przytuliłam ją ponownie.
Godzinę później wzięłyśmy lody i jadłyśmy je, oglądając film, dopóki nie przyszli jej rodzice. Miała jeden telewizor w mieszkaniu, a jej tata był bardzo wybredny. Obiecałam jej, że skończymy oglądać film kiedy indziej.
Zamówiłyśmy taksówkę i gdy już pożegnałam się z nią i jej mamą, wyszłam z bloku i wsiadłam do samochodu.
 
***
 
Gdy nalałam sobie wody do wanny, wzięłam byle jaki zeszyt, długopis i weszłam do gorącej wody. Zaczęłam pisać.
 
Cześć Mati
Nie wiem co się ze mną dzieje. Cały czas się czegoś boję. Jutro kończę 16 lat i mam wrażenie, że potem nie będę miała na nic czasu. Chyba codziennie ktoś na świecie kończy 16 lat?
Gdybyś jeszcze tu był, miałbyś już 24 lata. Pewnie spodziewałbyś się dziecka, a ja bym miała szansę zostać ciocią. Ale przede wszystkim mogłabym być siostrą. Przepraszam, nie wiem dlaczego to napisałam. Nadal jestem Twoją siostrą. Czuję, że o mnie dbasz w jakiś sposób. Nie mogę na maksa grać w kosza, rozumiesz? Powoli życie zaczyna mi odbierać wszystko, o co kiedykolwiek dbałam. Zgubiłam samą siebie gdzieś po drodze. Chciałabym żebyś tu był i poprawiał mi humor. Może przyślesz mi z góry jakiegoś błazna?
Kocham Cię, bałwanie.
 
Lena
 

Zgniotłam kartkę i rzuciłam nią o drzwi od łazienki. Rodziców nadal nie było w domu, mieli wrócić późno, bo poszli do kina.
Gdy się umyłam, włączyłam album od Kings of leon i położyłam się do łóżka. Natychmiast zasnęłam.

Padał deszcz. Spojrzałam na piłkę i westchnęłam. Może się trochę rozpogodzi. Uniosłam twarz w stronę nieba, kropelki wpadały mi do oczu. Chmury były jasne. Poczułam, że wpadam na kogoś. Usłyszałam, że coś spada na ziemię. Gapiłam się na roztrzaskany telefon.
-Bardzo przepraszam, naprawdę nie chciałam - powiedziałam.
Schowałam twarz w dłoni. Usłyszałam śmiech. Spojrzałam na właściciela komórki.
-Hej.
-Olgierd. Co tu robisz?
-Nic takiego - kucnął. - Zbieram pozostałości mojego telefonu.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Na jednym z nich miał charakterystyczną plamkę. W jego policzkach pojawiły się dołeczki. Gdy przeniósł wzrok na telefon, jasne loczki opadły mu na twarz. Gdy wstał, obejrzał mnie od stóp do głowy. Miałam na sobie luźne koszykarskie spodenki i za dużą bluzę z logo mojej szkoły. Uniosłam brew w górę.
-Coś ci się nie podoba? - spytałam natarczywym tonem. Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie śmiechem.
-Przecież nie raz grałem z tobą w kosza. Zawsze mnie ogrywałaś. Tylko czy nie jest ci za zimno? Pada deszcz i jest kilka stopni, jakbyś nie zauważyła.
-Pokłóciłam się z rodzicami. Musiałam gdzieś wyjść, bo inaczej bym zwariowała.
-To chodź do mnie - zaproponował. Przez chwilę się nad tym zastanawiałam. Ale potem przypomniałam sobie, że go nienawidzę.
-Zapomnij - powiedziałam - nienawidzę cię. - Mój głos przez chwilę wydawał mi się zbyt ostry.
-Daj spokój - wyciągnął rękę w moją stronę - przecież to się stało dawno temu.
Na jego nadgarstku zauważyłam tatuaż. Kwadrat. Już gdzieś taki widziałam. Tylko ten nie miał w środku wzorów. Cofnęłam się. Ten tatuaż wzmagał we mnie strach.Olgierd przeniósł wzrok na swoją dłoń. Przekrzywił głowę i wpatrywał się w swój symbol z uśmiechem.
-Ty też masz podobny.
 

Nagle się obudziłam. Otworzyłam oczy. Przetarłam spocone dłonie. Wokół było ciemno, powoli moje oczy przyzwyczajały się do braku światła. To tylko sen, tylko sen - powtarzałam w myślach. Zerknęłam na telefon. 4:46. Wywlekłam się z łóżka i skierowałam do kuchni. Sięgnęłam po butelkę i zaczęłam łapczywie pić wodę. Krople zaczęły cieknąć mi po brodzie. Odstawiłam butelkę i oparłam się o blat. Dłonią przetarłam usta.
Gdy się odwróciłam, zobaczyłam postać powoli podchodzącą do mnie. Drzwi były zamknięte, klucz przekręcony. Przywarłam do ściany i sięgnęłam po nóż kuchenny. Przez pot na skórze, ledwo go utrzymywałam. Chłopak położył palec na ustach. Coraz trudniej mi było utrzymać nóż.
-Ciii - szepnął. Zapalił światło.
-Olgierd.
Spojrzałam na jego nadgarstek. Kontur kwadratu. Serce biło mi jak oszalałe. Ktoś zaczął szarpać drzwiami i krzyczeć. Pierwszy raz żałowałam, że były one tak solidne.
-Przez tyle lat twoja mama cię ukrywała. Koniec z tym! Powinnaś nas chronić. Ludzie giną, a ty żyjesz sobie o tak, niczym się nie przejmując. To niesprawiedliwe!
-Nie wiem o czym... - zaczęłam.
-Zamknij się!
Drzwi uległy. Do kuchni ktoś wszedł. Popchnął Olgierda i stanął pomiędzy mną a nim.
-Ona jest nowa, więc stąd wyjdź.
-Jaka "nowa"? Nie naznaczyli jej, ale od lat o niej mówią - w jego głosie było ogromne oburzenie. Mój wybawiciel nie wiedział co odpowiedzieć. Wtrąciłam się.
-O czym wy do cholery... - przerwałam. Poczułam ból w nadgarstku. Podniosłam rękę i przyjrzałam się jej. Wraz z narastającym bólem, pojawiał się tam symbol, spirala. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Upadłam. Ktoś mnie przytrzymał.
-Ona jest Hanketsu, panująca. Będzie siać strach i zniszczenie! Jako czwarta od wieków należy do Sora. Jest poza kwadratem! Przecież dobrze wiesz co się stało z pozostałą trójką Hanketsu - usłyszałam stłumiony głos.
Chwilę potem była tylko ciemność.
 
Jestem otwarta na wszelkie uwagi i opinie!
 

wtorek, 26 stycznia 2016

Prolog

Oj trudne te początki. Grafika na blogu może się przesuwać lub wydawać
się dziwna, z powodu "prac remontowych". Mam nadzieję, że historia, którą mam do opowiedzenia,
spodoba się Wam. Zapraszam do czytania! :)
 

PROLOG /wstęp

czy coś takiego:)



rok wcześniej

Wraz z ostatnim dzwonkiem wyszłam ze szkoły i skierowałam się na przystanek autobusowy. Znów spodziewałam się autobusu pełnego starszych pań i towarzyszących im mężczyzn. Gdy nadjechał mój zacny ośrodek transportu (było go słychać jak i czuć jego smród na dużą odległość), weszłam do środka i z przyzwyczajenia usiadłam na samym końcu. Rozejrzałam się; pies jakiejś starszej pani właśnie zjadał ciastko, które wypadło z malutkiej rączki dziecka w różowej kurteczce. Matka, która trzymała to małe ludzkie stworzenie na rękach, miała na twarzy wymalowane obrzydzenie. Patrzyła na zwierzę, a ja miałam wrażenie, że owej pani chce się wymiotować. Przyznam, że nawet trochę mnie to rozbawiło, ale minęło parę chwil i wzrokiem poszukałam czegoś ciekawszego.
Trzy metry dalej siedział chłopak; szatyn. Siedział tyłem do mnie, ale jego twarz odbijała się w szybie. Miał delikatny zarost, a oczy ciemne. Wydawało mi się, że patrzy na świat z zachwytem. Spojrzałam za szybę i próbowałam dostrzec coś, co on tam widzi. Niestety nie potrafiłam.
Zwolniłam się z jednej lekcji i jechałam na swój mecz koszykówki. Znów się bałam, że będzie przeszkadzał mi ból kolan, a myślałam o tym przez wszystkie lekcje.
Niedawno wykryto u mnie chorobę. Moja tkanka w okolicy rzepek, znajdujących się w kolanie, nie regenerowała się tak szybko jak u innych. Staje się ona coraz słabsza, aż w końcu cały system przestanie działać. Najpierw dostałam tylko maści, wkrótce miałam wybrać się na kontrolę. Gdy autobus podjechał pod przystanek, na którym miałam wysiąść, ruszyłam na drzwi wyjściowych. Chłopak też wstał. Cały czas się na niego patrzyłam. Przez chwilę staliśmy blisko siebie, przez napierających innych ludzi. Nagle skierował twarz w moją stronę i po prostu patrzył mi w oczy. Z jego brązowych oczu biły ciepło i mądrość. Tą krótką, ale zawierającą wieczność chwilę przerwało otwarcie się drzwi. Spuściłam wzrok. Zauważyłam na jego nadgarstku wytatuowany kwadrat. Zwykły kwadrat.
Ktoś z tyłu mnie lekko popchnął, ocknęłam się. Gdy zrobiło się miejsce, wyszłam z autobusu. Dochodząc do budynku, w którym znajdowała się sala, znów go zobaczyłam. Przyśpieszyłam. Przeszłam przez drzwi chwilę po nim, ale gdy weszłam już go nie było.
Podeszłam do pani na portierni. Siedziała przy stoliku i nakręcała pasmo włosów na palec, wypisując jakieś dokumenty.
-Przepraszam, którędy na halę? - spytałam.
-Tamtędy - przerwała na chwilę i wskazała kierunek - cały czas prosto, schodami raz w górę i dalej prosto.
-Dziękuję bardzo - odpowiedziałam uprzejmie.
Skierowałam się w odpowiedni kierunek. Na ścianach było pełno zdjęć i pucharów w ogromnych gablotach. Gdy szłam, zauważyłam aulę szkolną; scenę i pełno krzeseł, a także skromne miejsca wyżej dla dodatkowej widowni. Odbywała się jakaś próba taneczna. Taniec był bardzo energiczny, a tańczący ciągle się uśmiechali. Co chwilę było słychać wybuch śmiechu. Weszłam na piętro i przyglądałam się im.
Zza kurtyny wychylił się chłopak z autobusu i patrzył prosto na mnie.
Wstałam i ruszyłam w stronę sali.