wtorek, 26 stycznia 2016

Prolog

Oj trudne te początki. Grafika na blogu może się przesuwać lub wydawać
się dziwna, z powodu "prac remontowych". Mam nadzieję, że historia, którą mam do opowiedzenia,
spodoba się Wam. Zapraszam do czytania! :)
 

PROLOG /wstęp

czy coś takiego:)



rok wcześniej

Wraz z ostatnim dzwonkiem wyszłam ze szkoły i skierowałam się na przystanek autobusowy. Znów spodziewałam się autobusu pełnego starszych pań i towarzyszących im mężczyzn. Gdy nadjechał mój zacny ośrodek transportu (było go słychać jak i czuć jego smród na dużą odległość), weszłam do środka i z przyzwyczajenia usiadłam na samym końcu. Rozejrzałam się; pies jakiejś starszej pani właśnie zjadał ciastko, które wypadło z malutkiej rączki dziecka w różowej kurteczce. Matka, która trzymała to małe ludzkie stworzenie na rękach, miała na twarzy wymalowane obrzydzenie. Patrzyła na zwierzę, a ja miałam wrażenie, że owej pani chce się wymiotować. Przyznam, że nawet trochę mnie to rozbawiło, ale minęło parę chwil i wzrokiem poszukałam czegoś ciekawszego.
Trzy metry dalej siedział chłopak; szatyn. Siedział tyłem do mnie, ale jego twarz odbijała się w szybie. Miał delikatny zarost, a oczy ciemne. Wydawało mi się, że patrzy na świat z zachwytem. Spojrzałam za szybę i próbowałam dostrzec coś, co on tam widzi. Niestety nie potrafiłam.
Zwolniłam się z jednej lekcji i jechałam na swój mecz koszykówki. Znów się bałam, że będzie przeszkadzał mi ból kolan, a myślałam o tym przez wszystkie lekcje.
Niedawno wykryto u mnie chorobę. Moja tkanka w okolicy rzepek, znajdujących się w kolanie, nie regenerowała się tak szybko jak u innych. Staje się ona coraz słabsza, aż w końcu cały system przestanie działać. Najpierw dostałam tylko maści, wkrótce miałam wybrać się na kontrolę. Gdy autobus podjechał pod przystanek, na którym miałam wysiąść, ruszyłam na drzwi wyjściowych. Chłopak też wstał. Cały czas się na niego patrzyłam. Przez chwilę staliśmy blisko siebie, przez napierających innych ludzi. Nagle skierował twarz w moją stronę i po prostu patrzył mi w oczy. Z jego brązowych oczu biły ciepło i mądrość. Tą krótką, ale zawierającą wieczność chwilę przerwało otwarcie się drzwi. Spuściłam wzrok. Zauważyłam na jego nadgarstku wytatuowany kwadrat. Zwykły kwadrat.
Ktoś z tyłu mnie lekko popchnął, ocknęłam się. Gdy zrobiło się miejsce, wyszłam z autobusu. Dochodząc do budynku, w którym znajdowała się sala, znów go zobaczyłam. Przyśpieszyłam. Przeszłam przez drzwi chwilę po nim, ale gdy weszłam już go nie było.
Podeszłam do pani na portierni. Siedziała przy stoliku i nakręcała pasmo włosów na palec, wypisując jakieś dokumenty.
-Przepraszam, którędy na halę? - spytałam.
-Tamtędy - przerwała na chwilę i wskazała kierunek - cały czas prosto, schodami raz w górę i dalej prosto.
-Dziękuję bardzo - odpowiedziałam uprzejmie.
Skierowałam się w odpowiedni kierunek. Na ścianach było pełno zdjęć i pucharów w ogromnych gablotach. Gdy szłam, zauważyłam aulę szkolną; scenę i pełno krzeseł, a także skromne miejsca wyżej dla dodatkowej widowni. Odbywała się jakaś próba taneczna. Taniec był bardzo energiczny, a tańczący ciągle się uśmiechali. Co chwilę było słychać wybuch śmiechu. Weszłam na piętro i przyglądałam się im.
Zza kurtyny wychylił się chłopak z autobusu i patrzył prosto na mnie.
Wstałam i ruszyłam w stronę sali.

2 komentarze:

  1. Świetne! Bardzo fajnie opisujesz wszystkie sytuacje :)
    Jestem ciekawa co będzie dalej :D

    OdpowiedzUsuń